loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

Zapraszamy do schroniska PTTK „Na Szczelińcu”.

Życie, praca w schronisku górskim to nie tylko możliwość obcowania z niepowtarzalną naturą, ale przede wszystkim spore wyzwanie, obfitujące w codzienne i niecodzienne sytuacje. Kontynuujemy prezentację cyklu artykułów poświęconych właśnie działalności polskich schronisk górskich i ludziom, którzy tworzą ich niezaprzeczalny klimat. 
Obecne schronisko „Na Szczelińcu” zostało zbudowane w 1845 roku i jest najstarszym schroniskiem w Sudetach, które od początku służyło turystom - najpierw jako restauracja górska, później jako miejsce noclegowe.
- Do jego powstania przyczynił się Franz Pabel, urodzony w 1773 roku mieszkaniec Karłowa. W wieku 17 lat został zatrudniony w charakterze ordynansa i przewodnika po okolicy przez pruskiego majora, którego zadaniem było zbudowanie na Szczelińcu fortyfikacji. Kiedy zrezygnowano z pomysłu ufortyfikowania góry i zaczęły napływać rzesze turystów z pobliskich uzdrowisk, Pabel pracował jako przewodnik dla turystów i właściciel gospody w Karłowie. Z nadania zarządu dóbr królewskich został kasjerem Szczelińca i to właśnie jego staraniem wybudowano schody na górę, punkty widokowe, drewniany pawilon dla turystów, a później schronisko, które przetrwało do dzisiaj. W 1813 roku Franz Pabel otrzymał oficjalną nominację na przewodnika po Szczelińcu, która była pierwszym oficjalnym nadaniem uprawnień przewodnickich w Europie, a prawdopodobnie również na świecie. Dlatego uznaje się, że Pabel jest pierwszym nominowanym przewodnikiem górskim – opowiada Anna Sikorska ze schroniska PTTK „Na Szczelińcu”.

fot. Archiwum Schroniska PTTK „Na Szczelińcu”


Specyfiką Szczelińca jest brak jakiejkolwiek drogi dojazdowej – nie da się dojechać do schroniska przez cały rok ani rowerem, ani quadem, ani skuterem śnieżnym. Dla tych pracowników, którzy nie mieszkają w schronisku, oznacza to wchodzenie codziennie do pracy po 700 schodach.
- Po kilku miesiącach większość osiąga tempo iście maratońskie - pokonanie przewyższenia 150 metrów zajmuje im 15 minut. Zabawa zaczyna się zimą, kiedy schody są tak oblodzone, że trzeba używać raków zarówno przy wchodzeniu, jaki schodzeniu. I tak przez 4-5 zimowych miesięcy… - opisuje pani Anna. - Dużo wysiłku, kreatywności i pieniędzy kosztują nas różnorodne problemy techniczne. Jesteśmy obiektem, który ma własne ujęcie wody, własny system wodociągowy i kanalizacyjny, własny odcinek napowietrznej linii energetycznej. Oznacza to, że jeżeli na nasz odcinek linii energetycznej spadnie drzewo i jesteśmy całkowicie odcięci od prądu, to nie możemy po prostu zgłosić tego do energetyki. Musimy usunąć awarię na własną rękę za własne pieniądze. Jeżeli w upalne lato wyschnie nam źródło wody i jesteśmy jej całkowicie pozbawieni – nikogo nie interesuje, skąd weźmiemy wodę, żeby napoić tysiące turystów i ugotować dla nich posiłki. A to tylko dwa przykłady z wielu problemów, z którymi codziennie się borykamy – dodaje.
Brak drogi dojazdowej jest ogromnym wyzwaniem dla schroniska. W XIX wieku towar był transportowany na grzbietach zwierząt. W okresie powojennym – wzorem schronisk wysokogórskich – produkty wnosili na swoich plecach ludzie, na specjalnie skonstruowanych nosidłach. Około 1970 roku uruchomiono pierwszą elektryczną kolejkę towarową i to był prawdziwy przełom.

fot. Archiwum Schroniska PTTK „Na Szczelińcu”


- Jest to otwarty wagonik o wymiarach 100 cm x 200 cm wiszący na jednej linie, ciągnięty przez drugą linę, napędzaną silnikiem elektrycznym. Górna stacja kolejki znajduje się tuż przy schronisku, dolna – przy drodze do Pasterki. Kolejka pokonuje w ciągu 8 minut około 100 metrów różnicy poziomów w odległości 250 metrów. Udźwig to 220 kilogramów, więc w sezonie turystycznym winda kursuje kilka-kilkanaście razy dziennie. Wszystkie sprzęty, które znajdują się w naszym schronisku - lodówki, stoły, ławy, łóżka – wjechały kolejką. Również codzienne zaopatrzenie jest dostarczane w ten sposób. Prawdziwym wyzwaniem jest sytuacja, kiedy trzeba wciągnąć na górę przedmiot, który przekracza rozmiary lub udźwig kosza, na przykład 5-metrowe deski lub 400-kilogramowy kocioł grzewczy. Obsługa kolejki wymaga pracy dodatkowych osób a jej serwisowanie - dodatkowych środków finansowych i czasu – podkreśla nasza rozmówczyni.
Pani Anna przyznaje, że do pracy w schronisku górskim trzeba mieć przede wszystkim „końskie zdrowie”.
- Trzeba liczyć się z tym, że do większości schronisk usytuowanych w górach nie dojedzie karetka. A pomoc ze strony GOPR-u może nadejść dopiero po godzinie od zgłoszenia. Dlatego nawet silna alergia może okazać się śmiertelna. Podejmując tego typu pracę trzeba wykazywać się dużą odpornością psychiczną. Jeżeli przyjeżdżasz do pracy w góry na kilka miesięcy, w schronisku mieszkasz i pracujesz, to twoje życie zmienia się diametralnie. Jesteś odcięty od rodziny i przyjaciół, od swoich ulubionych książek, łóżka, fotela, nie masz możliwości chodzenia na basen, koncerty, siłownię. Do tego dochodzi ciężka praca i nowe wyzwania. A towarzyszą ci wciąż ci sami ludzie, z którymi pracujesz, odpoczywasz, nocujesz, jadasz posiłki, spotykasz ich w kuchni i w łazience. Tak więc praca w schronisku górskim jest dla prawdziwych twardzieli – stwierdza.
Dlaczego więc ludzie decydują się na taką pracę?
- Największą wartością, dla której warto pracować w schronisku górskim są… góry! Dla miłośników gór, którzy mają nieszczęście mieszkać w mieście na nizinach, możliwość przebywania 24 godziny na dobę w sercu parku narodowego, na szczycie góry z widokiem rozpościerającym się na 100 kilometrów jest wielkim szczęściem. Praca w górach zmienia postrzeganie świata, hierarchię wartości i plany na życie. Pracując w takim miejscu zyskuje się szerszą perspektywę dla swojego życia. Człowiek uczy się, co w życiu jest ważne: nie markowe ubrania, nie najnowszy model komórki, nie najświeższe trendy w makijażu. Ważne jest zdrowie, dobre relacje z ludźmi, dach nad głową, to że masz co jeść i że z kranu leci ciepła woda do mycia – opisuje pani Anna.
Dodaje, że praca w górach, w schronisku, to okazja do uświadomienia sobie, że jesteśmy częścią natury. Że naszym naturalnym środowiskiem nie jest wybetonowane miasto, ale lasy, łąki, góry… A zwierzęta mają takie samo prawo do życia na tej planecie, jak i my.
- Niedawno przyszedł do mnie barman z informacją: „Mamy problem: w łazienkach po parapetach chodzą centymetrowe skrzydlate mrówki”. Odpowiedziałam mu, że to nie problem, tylko schronisko w środku gór w parku narodowym. Mrówki właśnie się wyroiły i za jakiś czas odlecą – śmieje się pani Ania.
O turystach, zwłaszcza górskich, można mówić różnie - pasjonaci gór, natury, ale i nieprzygotowani, nieodpowiedzialni… A jak jest na Szczelińcu?

- Aby łatwiej poradzić sobie z rzeczywistością schroniskową, dzielimy osoby odwiedzające Szczeliniec na dwie kategorie: turystów i wycieczkowiczów. Turyści mają plecaki, butelki z wodą, buty trekkingowe, mapy, a w portfelu - obok karty płatniczej - rozmienione pieniądze. Wiedzą, gdzie są i dokąd chcą pójść. Pamiętają, gdzie zostawili samochód i jak do niego trafić z powrotem. A wycieczkowiczom… trzeba wszystko wybaczyć… - uśmiecha się Anna Sikorska. - Na pewno nigdy nie zapomnimy rodziców, szukających swojego dziecka, które zagubiło im się na terenie schroniska. Kiedy dołączyliśmy do poszukiwań, okazało się, że rodzice pozostawili go w zamkniętej przez nich od zewnątrz toalecie, po czym o tym fakcie zapomnieli, oddali klucz do baru i poszli…

fot. Archiwum Schroniska PTTK „Na Szczelińcu”

O czym należy pamiętać odwiedzając górskie schronisko?

- O tym, że nie jest to bar w środku miasta. Że przychodzisz do miejsca szczególnego, które zmaga się z wieloma trudnościami, o których nie masz najmniejszego pojęcia: technicznymi, logistycznymi, kadrowymi, finansowymi. O tym, że przygotowanie herbaty nie jest czynnością taką jak w domu: włączasz czajnik i zalewasz torebkę wrzącą wodą. Ten czajnik, woda, prąd i herbata musiały przebyć długą drogę, zanim wziąłeś gorący kubek do ręki. I właśnie dlatego ta herbata kosztuje 10 złotych – mówi Anna Sikorska.

Łukasz Razowski

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci